Projekt dla strategii czy strategia dla projektu?
” (…) W oczach wielu klientów strategia stojąca za projektantem jest ważniejsza niż sam projekt. Nie jest to szczególnie dziwne, gdyż klienci nie myślą jak dizajnerzy, tylko jak stratedzy. Jeśli chcemy się z nim porozumieć, też musimy zacząć w ten sposób myśleć…
Jest w tym pewne niebezpieczeństwo. Jeżeli położy się nacisk na myślenie strategiczno-taktyczne, może się zdarzyć, że pomysły, intuicja i wyobraźnia zejdą na boczny tor.
Większą cześć projektów zorientowanych na strategię cechuje banalność i nuda. Cała praca umysłowa zostaje wykonana na poziomie strategicznym i biedny projektant zostaje z króciutką listą możliwości, z których musi wycisnąć coś twórczego.

Wyobraźmy sobie, że ktoś przychodzi do krawca i prosi go o garnitur. Krawiec zabiera się do szycia; korzysta z ostatnich osiągnięć tekstylnych
i najnowszych statystyk odnośnie wymiarów ludzkiego ciała, robi wszystko zgodnie z trendami w modzie, ale …zapomina zdjąć miary z klienta!
Gdy projekt ma służyć strategii, a nie powstawać równolegle z nią, powstaje właśnie źle skrojony garnitur.
Z drugiej strony projekt pozbawiony jakiejkolwiek strategicznej podszewki może nie zostać zaakceptowany przez co bardziej twardogłowych klientów. Po prostu w rzeczywistości rynkowej intuicja projektanta musi zejść się z praktyką biznesu.
Innymi słowy, kreatywność trzeba zespolić ze strategią.
Jaka jest więc rola strategii w projektowaniu? Chodzi w niej o połączenie researchów z inteligencją rynku, czyli odbiorców, dopasowanie wiedzy o nowinkach technicznych do obserwowanych prawidłowości zachowania, ocenę stosunku kosztów do efektów, a także rozumienie ludzkiej psychologii i znajomości trendów, mód oraz zwyczajów. (…) „
Uf… Pamiętajmy również, że podczas tworzenia bierze udział również nasza nieświadomość, zmysł estetyczny, intuicja, wrodzony talent? Przekonanie, że to jest to?
(…) Nieświadomość – czasem nie wiemy, skąd wziął się pomysł ani dlaczego ma taką właśnie formę, ale jesteśmy przekonani, że jest dobry. A ponieważ mało który klient jest skłonny zaakceptować taką „niczym niepopartą” twórczość, szukamy sposobów, aby ją uzasadnić i udowodnić. (…)”
W ostatecznym rozrachunku niejednokrotnie praca z projektantem jest pewnym rodzajem kredytu zaufania. Może zdać się i wykorzystać jego wiedzę i doświadczenie?
W końcu klient również właśnie za to płaci. Prawda?
Pamiętajmy, nie zawsze jest się wstanie przekazać i na siłę udowodnić nasze decyzje projektowe wywodzące się z lat praktyki, ciągłego doszkalania się i byciu w branży.
Ostatecznie kochamy to robić i chcemy być w tym jak najlepsi.
A w efekcie, to przecież i tak chcemy, żeby to klient był zadowolony 

_______________
Cytaty pochodzą z książki
” Jak zostać dizajnerem i nie stracić duszy” – Adrian Shaughnessy